Monthly Archives: Czerwiec 2012

El Camino de Santiago

Zwykły wpis

W życiu każdego człowieka jest taki moment, kiedy musi wszystko przemyśleć i wybiera się z tego powodu na długi spacer. Po prostu tak to jest, że idąc przed siebie prostą drogą jakoś łatwiej jest myśleć. Teraz to czeka mnie, wybieram się na bardzo długi spacer. A kiedy mówię długi, mam na myśli naprawdę długi spacer.
Wybieram się do Francji, a dokładniej na granicę francusko-hiszpańską, aby przejść na pieszo ponad 800 km i dotrzeć do oceanu na drugim krańcu Hiszpanii.
Czyli krótko mówiąc: El Camino de Santiago, pielgrzymka biegnąca wzdłuż Drogi Mlecznej przez całą północną Hiszpanię.

(Tak, od razu odpowiadam na powtarzające się pytanie, to jest ta trasa, o której opowiada Paulo Coelho w Pielgrzymie.)

Podobno nie da rady przejść tej pielgrzymki (używam tego określenia nie w sensie religijnym, ale duchowym) nie wracając jako nowy człowiek. Idąc przez te 800 km idzie się przez upał, burze, silne wichury, a czasami nawet przyjemną pogodę. Nawet w czasie sierpnia w Hiszpanii temperatura może spaść poniżej zera stopni w nocy (co jest ważne, gdyż na szlak wyrusza się około 6 rano, dwie godzinny przed wschodem słońca), a w południe osiągać 30 stopni w cieniu. Czasami wspinać się trzeba stromo pod górę, czasem schodzić po żwirowych ścieżkach stromo w dół, czasem iść zacienionymi dróżkami w lesie, kiedy indziej po nagrzanej asfaltówce, czasem przez pola i winnice – jednym słowem na Camino spotyka się wszystko, jak w życiu. Tylko silniej, mocniej, intensywniej, bo idzie się na pieszo przez inny kraj i po raz pierwszy w życiu przez miesiąc nie robi się nic innego, tylko idzie, myśli i obserwuje.
I ma się nadzieje, że się dojdzie. Bo nie wszyscy dochodzą: najgorszy kryzys przychodzi podobno trzeciego i siódmego dnia, jak wytrzyma się tydzień to ma się sporą szansę na dojście do końca. O ile jakaś kontuzja nie cofnie pielgrzyma do domu; chociaź odciski na stopach i naciągnięte mięśnie to norma, to już zerwane ścięgna, pękające kości śródstopia, udary słoneczne, hipotermia czy zawały odsyłają wiele osób przedwcześnie do domu. Dlatego trzeba iść w swoim tempie, dbać o stopy i nie zapominać o tym, że ludzkie ciało to tylko ciało.

Bilety lotnicze mam już kupione, do Hiszpanii wylatuje już 23 sierpnia, a z Santiago wylatuje 2 października (nie wracam nim jednak do domu, lecz lecę do Andaluzji na dalszy podbój Hiszpanii).

Każdy kto chciałby śledzić moją wędrówkę może subskrybować tego bloga, gdzie będę się meldowała z różnych miejsc na trasie mojego Camino.

Buen Camino!